Kandydat na Prezydenta RP, Andrzej Duda dla Gdowianina

Przedstawiamy wywiad jaki dla Gazety Gdowianin udzielił kandydat na Prezydenta RP Andrzej Duda.

Dr Andrzej Duda – Kandydat na Prezydenta RP, doktor nauk prawnych, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Były wiceminister sprawiedliwości w rządzie Prawa i Sprawiedliwości i podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Zasiadał w Trybunale Stanu. Ma 42 lata.

- W pierwszych słowach bardzo dziękujemy, że znalazł Pan czas na rozmowę dla Gazety Gdowianin w trakcie toczącej się kampanii prezydenckiej. Jak wygląda prowadzona przez Pana kampania.

– Od dnia obchodów Święta Niepodległości w Krakowie w roku ubiegłym, gdy prezes Jarosław Kaczyński ogłosił, że Polsce potrzebny jest nowy pierwszy obywatel, podczas spotkań w całej Polsce, przedstawiam moją wizję aktywnej i nowoczesnej prezydentury, pełnej energii, sprawowanej z determinacją i zaangażowaniem, a przede wszystkim otwartej na głos obywateli.

- Co Pana skłoniło do decyzji, żeby zrezygnować z prowadzenia kancelarii i zajęć ze studentami na Uniwersytecie Jagiellońskim i rozpocząć działalność polityczną?

– W 2006 roku zadecydowałem, że zostawię uniwersytecką karierę, zamknę kancelarię i wejdę do polityki. Zrobiłem to, w głębokim przekonaniu, że polityka jest służbą publiczną i z takim samym przeświadczeniem podjąłem teraz decyzję o kandydowaniu na najwyższy urząd w państwie. Myśl, że polityka to rozumna troska o dobro wspólne towarzyszyła mi nieprzerwanie w Ministerstwie Sprawiedliwości i Kancelarii Prezydenta RP, Prof. Lecha Kaczyńskiego, kiedy zasiadałem w Trybunale Stanu oraz gdy sprawowałem mandat posła na Sejm. Także wybór do Parlamentu Europejskiego potraktowałem, jako możliwość reprezentowania polskich spraw w UE.

- Jak powinna być realizowana wizja nowoczesnej prezydentury? Czy Pana wiedza prawnicza ułatwi modernizację Rzeczypospolitej?

– Prezydent jest wybierany przez naród. To jest jedyny taki urząd w Polsce, który pochodzi z powszechnego wyboru. Dlatego na prezydencie spoczywa szczególny obowiązek służenia narodowi i jednoczenia Polaków wokół wspólnych wartości. Jestem przekonany, że Polacy chcieliby, żeby ich prezydent był szczególnie wrażliwy na sprawy społeczne, żeby dbał, by państwo było sprawiedliwe i równo traktowało swoich obywateli, żeby dbał o ich interesy, tak w kraju, jak i zagranicą. A do tego potrzebny jest prezydent aktywny, który wsłuchuje się w głos społeczeństwa i nie waha się korzystać ze swoich konstytucyjnych uprawnień. Krótko mówiąc, wierzę, że nadszedł czas na nową prezydenturę. Prezydenturę nieuwikłaną, wolną od różnych obciążeń narosłych w trudnych latach PRL i w okresie przemian ustrojowych.

- Co pan widzi jeżdżąc po Polsce i spotykając się z wyborcami w takich miejscowościach jak Gdów?

– Bardzo cenię sobie bezpośredni kontakt z ludźmi. Takie spotkania są bardzo pouczające, często można się z nich dowiedzieć więcej o problemach, którymi codziennie żyją Polacy, niż z wielu analiz. Przychodzą na nie zarówno wyborcy PiS, jak i tacy, którzy głosowali do niedawna na PO. Istnieją zjawiska wspólne dla całego naszego kraju. Występują wszędzie, nawet w bogatych gminach. To przede wszystkim problem młodych ludzi, którzy wyjechali albo właśnie wyjeżdżają zagranicę w poszukiwaniu pracy. Jeśli 80% zeszłorocznych maturzystów deklarowało, że nie widzi w Polsce żadnej perspektywy dla siebie, to przepraszam, ale kto będzie żył w naszym kraju za kilkanaście-kilkadziesiąt lat? Moja córka była zeszłoroczną maturzystką, jej koledzy mówią o wyjeździe za granicę, bo tutaj nie ma warunków do życia, jakich oni by oczekiwali. Oni nie chcą, by państwo im coś dało do ręki, w prezencie, na talerzu, ale chcą dostać wędkę, by mogli złowić rybę. Ale jeśli słyszą, że „w Polsce nic się nie da”, to mówią, że jedyną odpowiedzią jest wyjazd…

- Czy w polityce międzynarodowej powróci Pan do koncepcji polityki śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zwanej przez ekspertów „jagiellońską”?

– Polityki zagranicznej uczyłem się u boku Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i patrząc na międzynarodowe osiągnięcia Pana Prezydenta, to była dobra szkoła. Polska, która będzie na tyle silna, że będzie – jak mówił Pan Prezydent – umiała dbać o słabszych i nie będzie musiała bać się silnych, będzie dopiero w stanie prowadzić suwerenną politykę na arenie międzynarodowej. Idea budowy bloku państw w Europie Środkowo-Wschodniej w ramach Unii Europejskiej, poszerzona o Ukrainę, czy Gruzję, to była właśnie emanacja tej myśli politycznej. Jej celem było tworzenie swoistej przeciwwagi dla najsilniejszych państw UE, żeby państwo polskie zachowało niezależność od wpływów innych państw.

- Krytycy Pana kandydatury mówią, że przyszły scenariusz może być taki: premier Jarosław Kaczyński i marionetka prezydent Andrzej Duda. Co chciałby Pan powiedzieć ludziom krytykującym takie usytuowanie władz w Polsce?

– Polityczni przeciwnicy używają takich argumentów po to tylko, żeby zdyskredytować moją kandydaturę. W polityce to nie jest nic nowego i na takie złośliwości jestem przygotowany. Przez dwa lata miałem możliwość obserwowania, w jaki sposób sprawował urząd prezydent Lech Kaczyński, który był prawdziwym mężem stanu. Jeżeli Polacy mnie wybiorą, to będę prezydentem wszystkich obywateli Rzeczpospolitej. Mam także wielką nadzieję, że prezes Kaczyński po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach parlamentarnych jesienią tego roku stanie na czele rządu. Dla przeprowadzenia dobrych zmian, Polska potrzebuje współpracy rządu i prezydenta. Byłem wiceministrem sprawiedliwości, kiedy w latach 2005-2007 polityka prowadzona przez rząd Prawa i Sprawiedliwości miała oparcie w osobie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wiem, ile dzięki temu udało nam się wtedy osiągnąć. Konstytucja nakłada na prezydenta np. obowiązek współpracy z rządem w sprawach zagranicznych. Polska mogłaby prowadzić skuteczniejszą politykę międzynarodową, stosując taktykę tzw. gry na wielu fortepianach. Współpraca dwóch ośrodków władzy z pewnością przysłużyłaby się polskiej racji stanu.

- Proszę w kilku słowach przekonać czytelników, że jest Pan lepszym kandydatem na prezydenta RP niż Bronisław Komorowski?

– Bronisław Komorowski, zgodnie z wolą Donalda Tuska, stał się „strażnikiem żyrandola” i nie korzysta z tych uprawnień, które Prezydentowi RP daje Konstytucja, zwłaszcza tam, gdzie ma możliwość bronienia społeczeństwa przed szkodliwymi zakusami rządzących. Przykładem niech będzie podwyższenie wieku emerytalnego, które prezydent Komorowski bez słowa zaakceptował mimo społecznych protestów. Ponadto nie przyjął roli arbitra, o czym dobitnie świadczy jego zachowanie podczas górniczych strajków. Ja uważam, że Polsce potrzebna jest aktywna prezydentura, nastawiona na odbudowę poczucia wspólnoty, prospołeczna i wyczulona na potrzeby Polaków, szczególnie tych, którzy mają najmniej możliwości, żeby zabiegać o swoje prawa. Prezydent we wszystkich swoich działaniach, również w tych związanych z procesem legislacyjnym, musi mieć na względzie rzeczywiste potrzeby społeczne. Ponadto powinien wpływać na bieg spraw publicznych korzystając z prawa do inicjatywy ustawodawczej proponując konkretne rozwiązania.

- Dziękuję za rozmowę.

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany

*