WIELICKI SKARBNIK CZYLI TAJEMNICZY ON

Pamiętam jak będąc dzieckiem udałem się wraz z ojcem na wycieczkę z Gdowa do podziemi wielickiej kopalni. Tam zafascynowała mnie historia Skarbnika na którego mówiono „On”. Pamiętam też, że po powrocie do Gdowa wszędzie widziałem jego tajemniczą postać.

W głębi ziemi niepodzielnie panują mrok i cisza. Człowiek jest tu tylko gościem. Dawni górnicy pracowali w nieprzyjaznym, pełnym niebezpieczeństw świecie. Nic dziwnego, że w przepaściach kopalni nieraz dostrzegali tajemniczą postać, o której mówili Skarbnik, a częściej po prostu On.

„On” władał kopalnią, dysponował wszystkimi podziemnymi skarbami. Strzegł górników, ale też karał za niecne postępki. Był duchem wszechmocnym, śmiało przenikającym ściany i pojawiającym się w dowolnym miejscu i dowolnej postaci. Zdarzało się, że Skarbnik przybierał kształty skromnej myszy lub zwinnego kota, bywało też, że choć ukryty w zwierzęcym ciele, przemawiał ludzkim głosem. „On” w ludzkiej postaci był zwykle starcem potężnego wzrostu. Przed jego ogromnymi pałającymi oczami nic się nie mogło ukryć. Często zdarzało mu się przywdziewać mundur urzędnika górniczego lub sztygara, przyświecającego sobie lampą płonącą na niebiesko.

Julian Majka w „Baśniach i legendach górników wielickich” o Skarbniku pisał tak: Przekonanie, że „On” istnieje, towarzyszyło górnikom solnym od niepamiętnych czasów. Nazwano go „Pusteckim”, „Skarbnikiem” albo po prostu mówiono „On” i wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi. Wiedziano też dość dobrze, czego „On” nie lubi: nie cierpi przemądrzałych i nieuczciwych, nie znosi przeklętników ani pustelników, złości się, kiedy ktoś pluje na sól albo ją zabrudza… No i zbyt zuchwałych wyprowadza na odległe pustki. Bywało też, że „przeciął komuś drogę”: wyłaniał się nagle w głębi chodnika z jednej ściany, przekraczał go chyłkiem w poprzek, jakby się dokądś śpieszył i niknął w drugiej ścianie naprzeciw. Według przestrogi starszych należało wtedy jak najszybciej wycofać się z chodnika i zawrócić do swoich towarzyszy pracy, by pośród nich „ukryć się przed okiem niedobrego losu”.

Zapewne na samym początku „On” był nadprzyrodzoną siłą bez konkretnego oblicza, która dopiero z czasem uległa personifikacji. W polskiej literaturze pierwszy raz (1612 r.) o Skarbniku wspomniał w „Officina ferraria…” Walenty Roździeński: Wszakoż acz więc w straszliwej postawie przychodził do ludzi, przecie nigdy żadnemu nie szkodził.

Wieliccy górnicy przekazywali sobie wiele historii o spotkaniach ze Skarbnikiem. W jednej z nich „On” przedstawił się jako polski rycerz z dawnych czasów, który pilnuje soli. Działo się to w czasach zaboru austriackiego i duch kopalni przepowiedział odrodzenie Polski.

Podobno Skarbnik gustuje w orzechach, stąd sprytni górnicy nie raz chcieli go udobruchać smakołykami. Gdy znajdowali w soli zwęglone szyszki czy owoce, tłumaczyli sobie, że to najpewniej schowek Skarbnika, w którym ten gromadzi rozmaite przysmaki.

„On” często wystawiał górników na próby. Sprawdzał ich pracowitość, poczucie sprawiedliwości, koleżeńskość, gotowość do niesienia pomocy.

Skarbnik wciąż dogląda kopalni. Niekiedy ukazuje się turystom zwiedzającym zabytkową kopalnię. Odziany w strój przypominający nieco szlachecki kontusz, wita małych i dużych gości w swym podziemnym, pełnym cudów królestwie.

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany

*