WÓJT KAROL JAMKA. FOLKSDOJCZ Z GDOWA

Pojawił się w Gdowie w roku 1940 z nominacji niemieckich władz. Od wspomnianego roku na stanowisku wójta gminy Gdów zastąpił Łucjana Strojnego, dotychczasowego wójta. Folksdojcz Karol Jamka piastował gdowski urząd do stycznia 1945 roku. Pojawił się nie wiadomo skąd i znikł równie tajemniczo.

Był bardzo wysoki a przy tym tęgi. Pojawił się nagle, nie wiadomo skąd. Ale jedno było pewne. Na stanowisku wójta gminy Gdów zasiadł dzięki niemieckiej władzy. Dał się poznać jako dość sprawny urzędnik, ale jednocześnie nie był postrzegany jako służbista. W środowisku lokalnym ceniono go za umiejętne godzenie skrajnie sprzecznych interesów: z jednej strony okupanta, z drugiej miejscowej ludności. To był trudny, wojenny okres w którym podejmowanie wielu decyzji wymagało sporej odwagi.

Ocena wójta Karola Jamki przez ówczesnych mieszkańców tych terenów nie była jednoznaczna, ale większość osób uznawała go za nieszkodliwego. Dlatego też dotrwał do końca wojny na swoim stanowisku. Dyskretnie współpracował z lokalnymi organizacjami podziemnymi. Zdarzały się sytuacje, że kiedy otrzymał telefon z Wieliczki lub Myślenic o przyjeździe Niemców do Gdowa, posyłał kogoś z pracowników z ostrzeżeniem do punktu kontaktowego w aptece dr Zygmunta Krzyżanowskiego. Pracownikami tymi byli najczęściej Franciszek Augustynek i Julian Matuszyk.

Wójt Karol Jamka „przymykał oko” kiedy część papieru z Urzędu Gminy szmuglowano na konspiracyjną prasę. Tolerował również nielegalny druk fałszywych kart żywnościowych. Wielokrotnie potwierdził solidarność z gdowianami, pośrednio ratując ich z niejednej opresji. To wszystko sprawiało, że był w lokalnym środowisku tolerowany.

Karol Jamka miał w Gdowie jeszcze jedną pasję. Przez całą okupację, będąc wójtem, pełnił także funkcję parafialnego organisty. Łączyły go dobre relacje z proboszczem gdowskiej parafii księdzem Smółką. Zresztą mieszkał w tutejszej organistówce. Był zdolnym muzykiem, obdarzonym mocnym głosem. Kiedy „doskwierał” mu nadmiar urzędowych obowiązków, w kościele wyręczał go inny, starszy wiekiem organista.

26 czerwca 1944 r. podczas jarmarku na rynku w Gdowie, oddział partyzancki „Huragan” z Wieliczki wykonał wyrok na Wincentym Orlickim, komendancie policji granatowej w Gdowie. Za ten czyn Niemcy wydali nakaz wójtowi Karolowi Jamce wybudować (w miejscu gdzie dziś stoi pomnik) szubienicę oraz wyznaczyć dziesięć osób do powieszenia.

Dzięki wielu zabiegom miejscowych urzędników, a szczególnie właśnie wójta Karola Jamki oraz księgowego Ludwika Pareckiego, udało się przekonać Niemców, by odstąpili od wyznaczonej kary. Zupełny brak świadków zdarzenia (z wyjątkiem wystraszonego gestapowca), pozwolił na stworzenie wersji, że policjant zginął od kul z przelatującego nisko angielskiego (lub rosyjskiego) samolotu.

Ale nie zawsze wszystkich udało się uratować. Wśród nieszczęśników był wikariusz gdowski ksiądz Leon Grabski, który zaledwie w wieku 26 lat został w dniu 23 sierpnia 1941 roku aresztowany z gdowskiej plebani za powielanie i kolportaż tajnej gazetki. Najpierw uwięziony na Montelupich w Krakowie, a następnie przesłany do KL Auschwitz, gdzie zginął 9 marca 1942 roku.
Na drugi dzień po wkroczeniu Armii Czerwonej, w poniedziałek 22 stycznia 1945 roku odbyło się ogólne zebranie mieszkańców Gdowa, ale wójt Karol Jamka na nim nie pojawił się. Wiedział, że wojennego wójta czeka niechybnie wyrok śmierci z rąk Sowietów. Ostrzeżony w porę uniknął aresztowania, najpierw uciekł do Krakowa a potem ponoć wyjechał gdzieś na Wybrzeże.

Być może wśród Czytelników Gazety Gdowianin jest ktoś kto zna dalsze losy wójta Karola Jamki po wyjeździe z Gdowa.

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany

*